sobota, 1 grudnia 2012

The Impossible Project Space Warsaw

No i odbyło się. Otwarcie przedstawicielstwa The Impossible Project w Warszawie, na ulicy Mysiej 3.
Jest sklep (nieduży). Do kupienia oczywiście wkłady do Polaroid'ów, aparaty i gadżety.
Zaskakująca decyzja ale szalenie miła. Nowy York, Tokio.. aż tu nagle Warszawa. Nie jesteśmy przecież potęgą Polaroidową :)
Udało nam się z kolegą porozmawiać (bardzo sympatycznie) z p. Florianem Kapsem,zaożycielem The Impossible Project. Tak, był na otwarciu! Zauważyłem również p. Christiana Lutz'a (CEO Impossible Camera).
Dlaczego Warszawa? Bo TIP lubi robić rzeczy inne, niezwykle, nieoczekiwane. Nieco "pod prąd". I widzą tu sporo młodych, twórczych ludzi. Widzą potencjał. Fajnie :)
Potwierdził też plany skonstruowania własnego aparatu ale szczegółów zdradzić nie chciał. Rozważają też wprowadzenie drugiego dnia otwartego w swojej siedzibie w Enschede (Holandia). Na razie otwierają podwoje raz w roku. Z tym, że jest to problem organizacyjny i obiecać nic nie mógł.

Otwarciu towarzyszyły dwie wystawy: wystawa zdjęć Rafała Masłowa i zbiorowa wystawa artystów
z Nowego Jorku pt.: "Momentum". Nb. jedna z pierwszych wystaw w siedzibie The Impossible Project w Nowym Yorku.

2 komentarze:

  1. Byłem na otwarciu. Niestety jako fan techniki instant coraz bardziej nabieram przekonania, że cały IP to jedna wielka manipulacja od samego początku. Dla jasności jestem tzw pionierem IP, czytaj frajerem, który miał nadzieję na odrodzenie fotografii typu instant a nie tworzenie lansu pt. Instant. Pionierem bo testowałem pierwsze filmy IP (oznaczone dodatkiem first flush). Miałem nadzieję, że to realne odrodzenie Instant, polaroid czy jak tam zwał, że zaczną to robić ludzie, którym chodzi o coś więcej, niż bawienie się estetyką... A to właśnie moja druga konkluzja przy okazji IP, estetyka zabija historię i przekaz... Sam się w którymś momencie na to nabrałem i stwierdziłem, że do każdego zdjęcia typu instant można dorobić wiele och, ehhh... nawet najbardziej trywialnego... owa biała ramka polaroidowa zabija myślenie i trzeźwą ocenę co na fotografii widzimy...Większość niestety zdjęć nadaje się do sklepu typu home & you dla snobów, którzy chcą sobie powiesić po prostu coś ładnego i pasującego do stylistyki wnętrza... To zarzut i nie zarzut... Mój problem polega na tym, że brak jest proporcji między estetyką samą w sobie a tzw historią zdjęcia, opowieścią którą niesie...
    Jestem też po rozmowie z jedną z Pań z IP Poland... i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że skłania się wyłącznie do estetyki... Nota bene jej zdjęcia były chyba w sklepie... tak wnoszę po tatuażach... Oczywiście owej Pani ulobionym aparatem typu polaroid jest SX-70... czemu się nie dziwię.
    Szkoda że w Polsce IP robią ludzie, chyba z małym poczuciem czym fotografia ma być poza tym, że może być fajnym dodatkiem do wnętrza... Takim samym jak zdjęcia z kampanii reklamowych H%M ...bardzo przyjemne dla oka, a nie niosące nic poza estetycznymi wrażaniami...
    Tak wielka szkoda....
    Nadal jestem fanem instant...ale chcę zwykłego filmu polaroidowego bez zabawy chemią, chcę zrobić chamskie zdjęcia bez domieszki chemii jak w filmach obecnych IP, czy np. TZArtistics Polaroida... dajcie mi film na miarę 600 zwykłej chamskiej 600 i człowieka nagiego z aparatem pop up a nie wystylizowanego i pijącego winko na wernisażu i udającego zafascynowanie nowym lanserskim medium
    to tyle... spadam szukać starych 600 i wracam do fuji 100
    pozdr
    kocham estetykę, kocham historie niosące

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wdając się w rozważania co jest istotniejsze: forma czy przekaz w obrazie :) przecież miałkość zdjęć nie jest wadą materiałów IP, Polaroida, Fuji czy jakiejkolwiek innej firmy. Jakość zdjęcia zależy od fotografa.

    Masz materiały - rób zdjęcia dobre.
    Przecież sposób w jaki marketingowo się IP promuje (czy ktokolwiek inny) nie zaważy na tym :)

    Jeśli większość fotografujących na materiałach natychmiastowych robi zdjęcia kiepskie to tym łatwiej będzie Ci się wybić ze zdjęciami dobrymi. Nieprawdaż? :)

    OdpowiedzUsuń